Miłośnicy historii na każdym kroku znajdą w Limanowej subtelne ślady przeszłości. Legenda mówi o wielkim borze jaki przed wiekami pokrywał te tereny. Pojawili się tu dwaj bracia myśliwi, którzy wyrąbując las założyli pierwszą osadę. Dlatego w herbie miasta znajduje się
dąb, myśliwski róg i topór.
Boża Tarcza
Legenda o pomocy Matki Boskiej Limanowskiej związana jest z I wojną światową, a konkretnie z Bitwą pod Limanową w 1914 r. W grudniu 1914 r. na wzgórzu Jabłoniec toczyły się walki w czasie tzw. operacji limanowsko-łapanowskiej. W finale walk żołnierze 9. pułku huzarów wyparli wojska rosyjskie ze wzgórza. W ten sposób wojskom austro-węgierskim udało się zahamować rosyjską ofensywę w Europie. Znaczenie Bitwy Limanowskiej miało dla mieszkańców Limanowej także wymiar religijny. Do dzisiaj żywa jest tutaj legenda o interwencji cudownej piety Matki Boskiej Bolesnej z Limanowej, która podczas bitwy miała osłonić miasto swoim płaszczem przed ostrzałem. Wznoszony wówczas nowy kościół parafialny z niedokończoną jeszcze wieżą był celem dla rosyjskich artylerzystów. Działa rosyjskie na Golcowie były ustawione w kierunku kościoła. Choć spłonęły plebańskie stajnie i kilkanaście zabudowań mieszczańskich, sam kościół pozostał nietknięty. Po przegranej bitwie jeńcy rosyjscy biorący udział w ostrzelaniu kościoła twierdzili, że w świątynię nie mogli trafić, gdyż „jakaś panienka zasłoniła go płaszczem i kierowała kulami, które mijały cel”.
Legenda o karczmie i kościele
Bardzo dawno temu, w odległych czasach, tam gdzie obecnie jest Łysa Góra stał niewielki kościół, a obok niego karczma, do której przychodzili najwięksi rozpustnicy.
Pewnego dnia kilkunastu pobożnych ludzi udało się do kościoła na modlitwę. Tymczasem obok, w karczmie odbywała się biesiada. Ucztującym nie brakowało alkoholu. Któryś z nich zaproponował by udac się do kościoła. Kompani całą zgrają wdarli się do świętego miejsca. Przebrali miarę. Pan Bóg bardzo się rozgniewał i sprawił, że kościół wraz z karczmą zapadł się głęboko pod ziemię. Wtedy modlący się ludzie ujrzeli chwalę niebios, a pijani biesiadnicy zapukali do piekielnych wrót.
Wiele lat spod ziemi wyrastał krzyż, który był pamiątką istnienia kaplicy. Budził zachwyt i zdumienie zwiedzających. Obok tego miejsca, na polanie, pasł swe owce młody pasterz. Któregoś dnia odwiedził polanę diabeł – wysłannik piekieł. Nakazł chłopcu, by przeklął, kiedy przechodząc przez łąkę potknie się. Młodzieniec wykonał polecenie szatana. W chwili gdy to uczynił, krzyż zniknął podobnie jak karczma i kościół. Od tej pory, co roku w Boże Ciało słychać dźwięki dzwonów wydobywające się spod ziemi. Są to jakby jęki dusz rozpustników, pokutujących za swoje czyny.
Kaplica Łask
Jak głosi miejscowa legenda, cudowną figurę Matki Bożej przywieziono z Węgier około 1545 roku w związku z falą reformacji. Została wówczas umieszczona na przydrożnej lipie we wsi Mordarka (obecnie Limanowa). Po pewnym czasie wybudowano kapliczkę.
W 1668 z powodu licznie przybywających pielgrzymów zbudowano kaplicę, do której przeniesiono figurę. Od 1753 roku cudowna figura znajduje się w Bazylice w Limanowej, jednak tuż za kaplicą pozostało źródełko mające moc uzdrawiania, szczególnie
w schorzeniach oczu.
Wewnątrz kaplicy znajdują się obrazy przedstawiające podania o służącej z pobliskiego dworu z rozbitym dzbanem oraz powodzi, która z cmentarza uniosła trumnę ze zwłokami dziedziczki heretyczki, zaniedbującej kaplicę.
Legenda o powstaniu Śnieżnicy, Ćwilina, Łopienia i Mogielicy
Było to bardzo dawano temu, kiedy w okolicy Dobrej żyli ludzie zwani wielkoludami. Władcą tych okolic był niejaki Łopień, człowiek średniego wzrostu. Żoną jego była Mogielica, dużo wyższa od niego. Łopień był bardzo dobrym gospodarzem i żył w zgodzie ze wszystkimi sąsiadami. Jednym słowem był złotego serca i nazywano go „Łopień – Złotopień”. Mogielica natomiast była bardzo niedobra: nerwowa, wybuchowa, niezgodna. Z tego też powodu nazywano ją wiedźmą.
Mieli jedną córkę, bardzo piękną, zgrabną i wysoką. Była dobrą dziewczyną a swoją dobrocią zjednała sobie wszystkich w posiadłości swojego ojca i poza jej granicami. Na imię miała Śnieżniczka. Wielu kawalerów spoglądało na nią, ale niedobra matka zasłaniała Śnieżniczkę mgłą przed ich wzrokiem. Pewnego razu dowiedział się o Śnieżniczce piękny i przystojny młodzian imieniem Ćwilin. Przyszedł z dalekich stron i pokłonił się pięknie Mogielicy i Łopieniowi „Złotopieniowi”, prosząc o rękę ich córki. Łopieniowi od razu spodobał się Ćwilin
i zgodził się na jego ślub ze Śnieżniczką. Matka Mogielica zaziała nienawiścią do Ćwilina i nie pomogły perswazje Łopienia, ani prośby Ćwilina i Śnieżniczki. Odszedł smutny Ćwilin a za nim szła odprowadzając go smutna, zapłakana Śnieżniczka. Nie mogli tak odejść od siebie bo bardzo sobie przypadli do gustu i kiedy ostatni raz spojrzeli na siebie, serca ich nie wytrzymały i pękły wraz.
Ich mogiłom świeżym i wysokim jak góry przypatrywali się rywale Ćwilina: Turbacz, Luboń, Jasień, Ciecień i inni. Łopień był bardzo przygnębiony z powodu straty córki i niedoszłego zięcia Ćwilina. Ciągle przesiadywał koło mogił ukochanych dzieci a do swojej żony Mogielicy nie odzywał się wcale. Z biegiem czasu mogiły pokryły się mchem i krzewami a potem wyrósł na nich piękny las. W ten sposób powstały piękne góry, które do dziś dnia nazywają się „Śnieżnica” i „Ćwilin”. Ludzie do dzisiaj śpiewają w Dobrej śpiewkę:
Ćwilinie, Ćwilinie, coześ tak łosowioł?
Cy cie mgła przyległa, ci cie dyscyk poloł?
Dyscyk mnie nie poloł, mgła mnie nie przyległa,
Ino ta Śnieżniczka łode mnie łodbiegła …
Łopień ciężko przeżył stratę ukochanych i to stało się przyczyną jego choroby. Położył się koło ich mogił i wnet zakończył swoje życie. Jego grób pokryły krzewy i lasy a w jego miejscu powstała trzecia góra, zwana do dziś „Łopień”. Mogielica wtedy została sama, nielubiana przez nikogo, zżerana przez zgryzoty i wyrzutu sumienia. Kiedy czuła, że koniec jej bliski, położyła się w pobliżu mogiły swojego męża Łopienia-Złotopienia. Jej grób również pokryły krzewy i lasy i powstała z niego najwyższa góra zwana „Mogielicą”. Z tej góry wytrysły źródła, które dały początek rzece zwanej Łososinka. Podobnie jak kiedyś Mogielica, rzeka złości się i pieni, porządnie daje się we znaki okolicom, przez które przepływa.
Mogielica kiedy jeszcze żyła była łysa ze starości i złości. Szczyt obecnej góry Mogielicy też jest goły a w każdą świętojańską noc zlatują się tam czarownice i wieźmy z całych Gorców na naradę. Na skale prostej jak ściana wydrapują pazurami znaki, żeby świadczyły o ich pobycie.
Tak wyglądało powstanie naszych pięknych gór: Śnieżnicy, Ćwilina, Łopienia i Mogielicy.